SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

12 grudnia 2011

Jak używać perfum? Babcine porady z kalendarza

Niemal każdy z nas posiadał kiedyś kalendarz "zdzierak" lub już zakupił na 2012r. Moja Mama, wierna swoim przyzwyczajeniom, takowy już posiada i oto co znalazłam nt. perfum. Na wstępnie nadmienię tylko, iż Babcia Alina - najbardziej znana autorka współczesnych polskich poradników - po kilku latach nieobecności postanowiła się przypomnieć i powrócić do Czytelników. Jest z nami od 1985r. W Internecie znalazłam tylko jedną ilustrację.







Foto ze strony potrawyregionalne.pl


Zatem w kalendarzu na 2012r. "Tajemnice zdrowia i urody" czytamy (fragment):

"Najłatwiej i najpełniej wyczarujemy swój własny zapach, jeśli wonności wcierać będziemy w kark, skórę za uszami, w zgięciu łokci, wierzch dłoni, wewnętrzną stronę przegubu oraz pod kolanami". Pondato, Babcia Alina poleca, aby nie perfumować odzieży, "(...) z wyjątkiem chusteczki do nosa". Co więcej, "trzeba bardzo uważać, aby zapach dezodorantu i lakieru do włosów nie kłócił się z zapachem perfum" i "o podstawowej zasadzie stałego kontaktu z wodą i mydłem przed stosowaniem pachnideł, pisać nie wypada". Babcia Alina nadmienia, iż "erotyzujące działanie przypisuje się wszystkim perfumom" a tym samym wyjaśnia, że "różnica między perfumami a wodą toaletową polega na stężeniu, w jakim występuje koncentrat zapachowy". To znaczy "perfumy zawierają od 1 do 20 procent esencji zapachowej, wody od 8 do 10 procent". Dalej czytamy zalecenia: "jeśli nie stać nas na dobre perfumy, kupujmy mniej kosztowne wody toaletowe; zawsze lepiej się odrobinę "niedoperfumować" niż uperfumować przesadnie; elegancką panią otaczać powinna subtelna mgiełka zapachu, nic ponadto".

Perfumy są drogie, mimo to przepadamy za nimi, natomiast prezent w tej postaci jest bardzo wytworny. Babcia Alina pamiętać każe, iż istnieją ogólne zasady, tj. "osoby bardzo młode używać powinny perfumy delikatne i lekkie". Do brunetek pasują pachnidła "zdecydowane i lekko gorzkawe", a do blondynek "subtelne i słodkie". Oczywiste jest, aby przy wyborze perfum, zwłaszcza na prezent, uwzględnić temperament, styl życia i indywidualność osoby obdarowanej. Perfumy towarzyszyły i będą towarzyszyć miłości a węch to iście prymitywny zmysł, który wówczas nie łatwo poddaje się świadomej kontroli.

23 listopada 2011

Oriflame M by Marcel

Marcel Marongiu jest głównym pomysłodawcą i chciałoby się również rzec - twórcą jednego z piękniejszych zapachów od Oriflame. Francusko - szwedzki projektant mody a zarazem dyrektor artystyczny domu Guy Laroche, znany jest z mocnych a tym samym ultra kobiecych projektów, najwyższej jakości materiałów i pięknych, czystych kolorów a wylansowane przez niego pachnidło to ukłon w stronę wciąż zmiennego świata mody, francuskiego szyku i skandynawskiego minimalizmu. Styl, wnikliwość, dokładność, zaangażowanie przyniosły mu rzesze fanek, do których należą, m.in. Madonna czy Alicia Keys.

M by Marcel to propozycja dla kobiet dobiegających czterdziestki i starszych, świadomych swojej urody i stylu (również w ubiorze). Idealna na jesień i zimę, zdecydowanie wieczorowa, ciężka, odważna. Dama (bo jakże inaczej nazwać kobietę, która używa tego zapachu) emanuje pewnością siebie, charyzmą, wolnością; jest muzą. M by Marcel zachwycają, intrygują a noszą w sobie nuty róży tureckiej, delikatnych akordów kadzidła, absyntu. W składzie mamy także daktyl, irys, zamsz, paczulę i ambrę. Wszystkie elementy tworzą niezwykle kobiecą, "pieprzną" woń a do tego bardzo trwałą. Aż chciałoby się ponarzekać, lecz ja, jako zwykła konsumentka, nie mam na co. To pachnidło kojarzy mi się z bogactwem, mega luksusem a poniekąd nawet z konserwatyzmem, bowiem gdzieś w tle czuję chłód i niedostępność...

Ten fascynujący zapach, utrzymujący się na drugim miejscu wśród oferty Oriflame, zamknięto w gustownym, nowoczesnym, modnym flakonie. Powrót do odcieni starego złota. Fakt faktem, o ile wnętrze trwałe o tyle korek dosyć szybko traci swą barwę (ściera się, matowieje), zwłaszcza podczas noszenia w torebce. Nie ma co "wycierać" tak ciekawego flakonu w czeluściach naszego "mini - centrum dowodzenia", lepiej postawić je w widocznym dobrze oświetlonym miejscu w naszej ulubionej części domu - czyli w sypialni/łazience, na toaletce.

Serdecznie polecam. Idealne perfumy na Sylwestra jak znalazł. Zupełnie odmienna propozycja perfumeryjna od wcześniejszych z Oriflame. Cena: około 90zł za 50ml.

Uwaga: Na dzień 06.04.2014 zapach w sklepie Oriflame nie jest już dostępny.

22 listopada 2011

Oriflame Delicacy

Inspiracją do stworzenia kuszącego flakonu perfum Delicacy były słodkie wypieki francuza Christophe`a Michalaka, jednego z najbardziej znanych cukierników na świecie. Michalak nazywa siebie projektantem, ubierającym nie kobiety a desery. Ponoć uczucie spełnienia towarzyszy mu wtedy, kiedy widzi radość w oczach osób, którym prezentuje swoje smakowite wypieki.

Oriflame reklamuje Delicacy jako najsłodszą z pokus... Buteleczka stworzona na kształt bajecznego ciastka..., zatem jak pachnie wnętrze...? Im dłużej "obcuję" z tym zapachem to przypomina mi smak rurek z kremem lub pączków z różanym nadzieniem, które tak uwielbiałam w dzieciństwie, jest kobiecy, delikatny, dzienny, nawet nieco infantylny i oczywisty, ale z pewnością nie szykowny czy uwodzicielski. Teraz hołduję zasadzie "jestem tym co jem" i trzymam się z daleka od słodyczy, jednakże słodkim perfumom nigdy się nie oprę. Moja radość była podwójna, na wieść, że Delicacy ma być prawdziwie słodkim pachnidłem. Niestety przeżyłam rozczarowanie, bowiem koniec (nuta bazowa) jest niemal taki sam jak początek (nuta głowy), w ogóle się nie rozwija, nie wyczuwam nuty serca, czasem całość przywodzi na myśl krem do twarzy bogaty w składniki zapachowe. Niemniej jednak ta owocowo - kwiatowa (bomba) kompozycja faktycznie odznacza się delikatnością, spokojem, ciepłem, niewinnością. W składzie mamy przepyszne owoce: truskawka, malina, gruszka; kwiaty: róża (według mnie najbardziej wyczuwalna) i inne jak: wanilia, piżmo, różowy pieprz (praktycznie go nie czuć). Perfumy słodkie, optymistyczne, całoroczne, fajne na prezent dla młodych, zakochanych pań, wierzących w romantyczną miłość... Delicacy to z pewnością wyjątkowe połączenie oryginalności i inspiracji, którego celem jest wydobyć słodkie strony charakteru kobiety. Po prostu ładny. Dostępny od Katalogu nr. 17/2011. Cena: około 55zł za 30ml.

08 listopada 2011

Oriflame - Volare Magnolia

Ostatni raz "zakochałam się" kilka miesięcy temu a były to pachnidła Choparda pod tytułem Happy Spirit i Happy Spirit Magical Nights. Nieco później "szukałam swojego miejsca", nic mi się nie podobało, nowości nie zbytnio mnie nie kusiły, starocie nieco się "przejadły". Owszem, czasem przyjemnie wrócić do pięknej przeszłości. Szkoda tylko, że niektóre zapachy są już niedostępne.

Konsultantką Oriflame zostałam dokładnie w październiku 2011 roku, miałam okazję przetestować wiele pachnideł tej firmy, zakupić i zatrzymać tudzież komuś podarować. Jak grom z jasnego nieba, w sensie pozytywnym oczywiście, dopadła mnie "miłość" do Volare Magnolia. Zapach znajomo pachniał, kilka minut zajęło mi przypomnienie sobie, gdzie i kiedy go "słyszałam i widziałam". Jakkolwiek idiotycznie by to brzmiało, nie raz zastanawiam się czy zapach można zobaczyć... No, ale nie ważne. Volare Magnolia "poznałam" na otwarciu ponoć największej na świecie fontanny - Warszawa. Jestem niemalże w 100% pewna, że był to ten zapach....

...tak subtelny, tak ciepły, tak zmysłowy i elegancki, że po raz pierwszy nie miałam siły się zatrzymać... Zdobywając łup jesienią, dopięłam swego, karmiąc głodne ego. Teraz ja mogę czuć się wyjątkowo, poprawiać sobie nastrój każdego dnia, rozmyślać o romantycznej miłości... Aromaty cytrusów, kwiatu pomarańczy, róży, jaśminu i piżma oraz tytułowej magnolii zamknięto w dziewczęcym, delikatnym, różowym flakonie. Nuty te są zaskakujące a jednocześnie pobudzające wyobraźnię, słodycz w powolnym tempie przeplata się z wonią cytrusów, co harmonijnie podkreśla wyjątkowość jaką jest bycie kobietą. Volare Magnolia jest nieskazitelny, delikatny, odzwierciedla romantyczne dusze. Słowem - przyjemny, nie duszący, rozwijający się harmonijnie, idealny na każdą porę roku, dla pań w każdym wieku. Co ważne, nie jest męczący ani uciążliwy. W późniejszej fazie może przywodzić na myśl zapach mydła. Niektórym klientkom przypomina perfumy Insolence od Guerlain. Jedynym mankamentem a zarazem cechą charakterystyczną perfum Oriflame jest słaba trwałość na skórze a mega na wełnianych ubraniach. Aczkolwiek za niską cenę warto po niego sięgnąć. Kupić dla siebie lub na prezent. Gorąco polecam. Jest to mój numer 1 na liście zapachów tejże firmy. Jedna kropla wieczorem absolutnie dla mnie wystarczy.Aktualizacja: mamy rok 2018 a tych perfum już dawno nie ma w Oriflame. Liczę na ich powrót.


09 września 2011

Perfumy Jennifer Lopez Live

Byłam niezmiernie ciekawa tego zapachu a kiedy wreszcie go otrzymałam poczułam się jakby oszukana. Rozpoznałam znajome nuty. Po kilku minutach doszłam do wniosku, że tak samo pachnie pewien odpowiednik, sprzedawany w dużych marketach i na bazarach po znacznie niższej cenie, mianowicie około 16zł.
Flakon przypomina kobiece kształty, natomiast kolor wody i opakowania jest ciemnoróżowy. Ale pomijając ten fakt, spodziewałam się, że Live będzie kompozycją promienną, wiosenno - letnią, świeżą a dzięki niemu kobieta będzie emanować radością. Nie myliłam się.

W miarę upływu czasu subtelna słodycz ustępuje miejsca miłemu orzeźwieniu, dodającemu energii do działania. Pomiędzy nutą serca a bazową następuje moment przełomowy. Live przypomina zapach Cat de Luxe Wit Kisses marki Naomi Cambell, mam tutaj na myśli aromaty opuncji figowej, której w obu zapachach nie ma, ale za to są wspólne takie jak: czerwona porzeczka, peonia i wanilia! Niemniej jednak Live dodają wigoru, ale nie elegancji. Jeśli chodzi o trwałość to nie zamierzam narzekać. Nie ma co się obawiać jeśli się przesadzi w aplikacji.
Nie twierdzę, że to super hit, aczkolwiek warto zwrócić uwagę na to pachnidło, zaczynając chociażby od testów na nadgarstku. Polecam przede wszystkim młodym kobietom. Buteleczka bardzo ładna, bo zgrabna i wielokolorowa a nazwa Live idealnie pasuje do całości. Pozostałe składniki: limonka, ananas, fiołek, drzewo sandałowe oraz piżmo. Live to nie synonim luksusu i bogactwa a radości i odświeżonej...miłości.

31 sierpnia 2011

Paris Perfumeria - perfumeria internetowa

Gdy ktoś zapyta mnie jakie są moje marzenia związane z zapachami, odpowiem bez zastanowienia: otworzyć własną stacjonarno - internetową perfumerię w Warszawie lub okolicach... Jak do tej pory nie udało mi się tego spełnić, ale wszystko przede mną.

Tymczasem miło poczytać o sukcesach innych. Wraz z p. Andrzejem z Krakowa zapraszam Was Kochani do internetowego sklepu o wdzięcznej nazwie Paris Perfumeria. Znajdziecie tam pachnidła wielu popularnych marek w atrakcyjnych cenach. Polecam!




26 sierpnia 2011

Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane?

Wraz z powstawaniem (ku uciesze zwolenników) nowych perfumerii dochodzą do mnie krytyczne słowa przeciwników, według których używanie perfum w publicznym miejscu powinno być zakazane, tak samo jak palenie tytoniu. Kobieta / mężczyzna, którzy (kolokwialnie mówiąc) "wyleją" na siebie niezbyt atrakcyjny zapach, chociażby nawet za kilka stów, są utrapieniem dla towarzystwa. Zapach chemii nie jest obojętny dla nosa, gardła, płuc. Na forach internetowych pojawiły się (bzdury) spekulacje jakoby nadmiar wdychania pachnideł powodował powstawanie raka płuc lub uzależnienie... Jestem ciekawa jakie jest Wasze stanowisko w tej sprawie? Czy używanie perfum w miejscach publicznych powinno być zakazane a nieprzestrzeganie rzekomego regulaminu karane karą grzywny?


 
Foto ze strony: blogcdn.com

11 sierpnia 2011

Victoria`s Secret - Dream Angels Heavenly

Zapach ten początkowo mnie zachwycił. Była to dla mnie nowość, wiele dobrego o nim słyszałam, tym samym radość była podwójna, kiedy wreszcie go przetestowałam. Prawdziwie amerykański, czysty, pudrowy, ciepły, subtelny, ale dopiero wtedy, gdy w całości się rozwinie. Początek nachalny, męczący, duszący, jakby męski, ostry, na pograniczu orzeźwienia i słodyczy. Na szczęście krótko trwa. Niemniej jednak jest to zapach dzienny, otulający, dyskretny, przypominający niektóre tłuste kremy do cer dojrzałych. Kojarzy mi się z zachodzącym słońcem, deszczowym latem, początkiem jesieni. Generalnie, całkiem przyjemny, choć średnio trwały. Flakon dosyć elegancki, jednakże złota oprawa szybko wyblakła, także na atomizerze. Przy oszczędnym używaniu starcza na bardzo długo. Nie oryginalny. Polecam paniom, które chcą pachnieć inaczej niż wszyscy. Składniki zapachowe to przede wszystkim wyczuwalna zaraz po aplikacji wszechobecna wanilia, kardamon nadający specyficznego, bo ostrego "wyrazu", frezja, irys, drzewo sandałowe, orchidea w tle.

01 lipca 2011

Elizabeth Arden Mediterranean

Mediterranean to zapach, po który warto sięgać podczas upalnego lata i wtedy, gdy możemy go nabyć po okazyjnej cenie. Ewentualnie powinny usatysfakcjonować nas miniaturki, jeśli nie mamy innego w zastępstwie.

Wylansowany w 2007 roku, nie zwrócił mojej uwagi aż do teraz. Prawdę powiedziawszy nawet wcześniej nie widziałam go na sklepowych półkach mimo, że E. Arden to wszechobecna masówka. Nie zamierzam pastwić się nad tym pachnidłem ani jakoś specjalnie go wychwalać, przejdę po prostu do rzeczy. Zaczynając opis flakonu, mamy tutaj zwyczajną prostotę, nie potrafię porównać go z kształtami kobiecego ciała tak, jak uczynił to rzekomo producent. Błękitny kolor faktycznie przywodzi na myśl wspomnienia cudownych wakacyjnych chwil spędzonych z ukochanym. Sam zapach trudno nazwać ładnym, ma w sobie coś "męskiego" dokładnie jak Cool Water Wave (również recenzowany na tym blogu), nie możemy wymagać od niego klasy, elegancji, zmysłowości. Propozycja zdecydowanie na dzień, Mediterranean jest bowiem płaski, lekko świeży i lekko chłodny, ale nawet niekiedy cukierkowy a czasem za bardzo pachnie drewnem! i stąd moje skojarzenie z męskimi akordami. Takie połączenie nie było do tej pory spotykane w zapachach tej marki. W składzie mamy: mandarynkę, brzoskwiniowy sorbet oraz śliwkę damaceńską jako promienny początek, następnie, w nucie serca doszukamy się m.in. zapachu magnolii a w nucie bazowej, utrwalającej, nieprzemijające wrażenie "męskich nut" tj. drewno sandałowe, bursztyn i piżmo. Mediterranean pasuje do pań trzydziestoletnich, ciemnowłosych, pewnych siebie, pragnących nieustannie "łapać w żagle wiatr", chociaż przesłanie głosi, że na pewno spodoba się każdej kobiecie. Mimo, że w składzie znajduje się również orchidea z Madagaskaru, zapach nie zrobił na mnie zbytniego wrażenia. Argumenty przedstawiłam powyżej. Trwałość słaba. Nie "zaspokoił" moich nozdrzy. Oczywiście większość z Was nie zgodzi się z moją opinią, zachęcam do komentowania poniżej. Cena Mediterranean: 115zł za 100ml.

23 kwietnia 2011

Masaki Matsushima Shiro

Shiro z języka japońskiego oznacza po prostu Biel. Shiro, zamknięty w designerskim, nowoczesnym flakonie, miał być zapachem unikalnym, eleganckim, harmonijnie łączącym wyrafinowanie ze spokojem i równowagą, symbolizującym relaks i odprężenie a okazał się dla mnie nic nie znaczącą próbą powrotu do nieskazitelnej czystości duszy, która tkwi gdzieś pośród zakamarków próżności, nadmiaru i przepychu.

Shiro jest kompozycją charakteryzującą się świeżością, jednakże nie ma w nim zapowiadanej delikatności i ciepła. Początkowo przypominał słaby aromat zielonych ogórków w śmietanie z cukrem, później stał się bardzo intensywny, ostry, niespokojny, momentami przezroczysty, zimny, przeplatany pudrowymi, jakby różanymi akcentami. Trudno węchem "wydobyć" poszczególne nuty a podobno w składzie znajdują się m.in.: bawełna, róża, fiołek alpejski, irys, piżmo. Dla miłośniczek wymienionych nut zapachowych, znamienną, korzystną cechą Shiro jest jego bardzo dobra trwałość.

Trudno jest mi powiedzieć, że Shiro to klapa, zważywszy, że mam ogromny sentyment do marki Masaki Matsushima.


22 kwietnia 2011

Perfumy o zapachu kobiecej waginy!! Szok!

Były już perfumy o zapachu kału, bekonu i ludzkiej krwi. Teraz pora na zapach kobiecej waginy. Mam tylko nadzieję, że umytej!

"Wielkim" pomysłodawcą tego projektu z 2007 roku była firma Vivaeros, zajmująca się produkcją oraz dystrybucją gadżetów erotycznych. Perfumy otrzymały nazwę VULVA i wymagają delikatnego wstrząsania przed każdorazowym użytkiem, po to, by podnieść z dna najważniejszą nutę zapachową. Stworzenie tego zapachu miało być wyjściem na przeciw zapotrzebowaniom współczesnego świata. Kobieta maskuje swoją naturalną woń stosując różne syntetyczne specyfiki. Używając perfum VULVA zintensyfikuje męskie fantazje erotyczne. Cena: 25 Euro.

Zapach kobiecej waginy podbił już Europę i Zachód. Targetem są ponoć nie tyko mężczyźni. Z informacji podanych w internecie dowiadujemy się, że aromat VULVY najbardziej podoba się paniom homoseksualnym.


 
Foto ze strony: farm2.static.flickr.com

Strona oficjalna: www.vulva-original.com/gb

13 kwietnia 2011

Lilian Barony Milano Barony (Barony Woman)

Informacji o tym zapachu na próżno szukać w zasobach internetu. Posiadam jedynie próbkę, zdjęcie załączam poniżej. O samej marce Lilian Barony Milano niewiele wiem poza tym, że ma w swojej ofercie zapachy o nazwie Lilian i L`eau Lilian.

Perfumy Barony pasują na wiosnę, są świeże, lekko pieprzne, początkowo są jakby kopią słynnego Attimo, później pachną dosłownie jak ogórkowy szampon Timotei. Niewątpliwie charakterystyczne. Nie poprawiają nastroju, nie mają tajemnicy, aczkolwiek byłyby znakomitym uzupełnieniem porannej odświeżającej toalety. Jestem pewna, że w składzie jest konwalia, lotos i drzewo sandałowe. Trwałość zadowalająca. Zmieszane z zapachem Kate Moss - Velvet Hour pachną jak kasza gryczana!

Gdzie kupić? Tego chyba nikt nie wie. Może na internetowych aukcjach?

Jeśli macie jakieś informacje / sprostowania na temat tego zapachu to piszcie w komentarzach.



10 kwietnia 2011

Pussy Deluxe Pussy Deluxe

Marka Pussy Deluxe została stworzona przez niemiecką firmę Maurer & Wirtz. Producent określa tytułowy zapach jako "szczyptę wiosny wzbogaconej dotykiem lata a potem wymieszanej z odrobiną jesieni ze śladem wiosny". Cóż, trochę dziwna charakterystyka, jednakże bardzo trafna. Gdyby tak rozłożyć Pussy Deluxe na czynniki pierwsze, to faktycznie dzieli się jakby na cztery części. Początkowo pachnie popiołem, dymem, przez co często zostaje przekreślany. Jest ciężki i drażniący. Całe szczęście, że trwa to tylko parę chwil. Ja dałam mu szansę, poczekałam i zaobserwowałam jak się zmienia. W kolejnych minutach łagodnieje, jakby budzi się z zimowego snu, staje się lekko pudrowy, by potem ponownie "zaatakować" nasze nozdrza i przeobrazić się w słodką mieszankę "wybuchową", w której dominują akcenty wanilii, piżma, ambry, poziomek i pralinek. W końcowej, czwartej fazie zapach ten znika, jakby bezpowrotnie, stapia się ze skórą, jest ledwo wyczuwalny i smutny. Smutny zupełnie jak jesień. Kobieta ma wiele twarzy, poszczególne fazy perfum Pussy Deluxe odzwierciedlają jej nastrój, próbę ukrycia smutku czy wstydu. Są jednocześnie zaproszeniem do ekscytujących wrażeń, do przeżywania intensywnej rozkoszy. Sama zdecyduj czy być kobietą - demonem w ciele anioła czy odwrotnie. Pussy Deluxe to typowy słodziak, którego pokochasz albo znienawidzisz. Polecam młodym dziewczynom, dojrzałe panie uznają pewnie go za kicz. Trwałość na skórze do 4 godzin, na ubraniu kilka dni. Intryguje mnie, ale nie zasługuje na miano ulubionego.

Słowa piosenki grupy Golec uOrkiestra najlepiej oddają moje wyobrażenie o tym zapachu:

"Gdy widze słodyce to kwice,
A ocy mi świecą jak znicze.
Lecz dobrze o tym wiesz,
Że połknąłbym jak zwierz,
Co tylko, co tylko, tylko chcesz...".

06 kwietnia 2011

Perfumy - Cytaty dotyczące PERFUM


Coco Chanel mawiała, że kobieta bez perfum to kobieta bez przyszłości natomiast M. Monroe twierdziła, że kładzie się spać ubrana tylko w kilka kropli perfum Chanel No 5.

Oto cytaty, które udało mi się w Internecie znaleźć, oczywiście nt. perfum.

"W kwiaciarni perfumy nie pachną".

"Muzyka niczym nie przypomina sztuki. Przypomina perfumy". Sakaguchi Ango

"Pokusa to perfumy, które wdycha się tak długo, aż człowiek zapragnie mieć flakon". Jean - Paul Belomondo

"Perfumy (...) są jak wiadomość, którą chce się przekazać. Nie potrzeba do tego żadnego języka. Można być głuchoniemym, można być z innej cywilizacji, a i tak zrozumie się tę wiadomość. W perfumach jest jakiś irracjonalny, tajemniczy element". Janusz Leon Wiśniewski
"Zmiany przychodzą jak lekki wiatr, który porusza zasłony o poranku i jak delikatne perfumy pachnące dzikimi kwiatami, ukrytymi w trawie". John Steinbeck

"Perfumy to niewidoczny, ale niezapomniany i niedościgniony dodatek. Są zapowiedzią przybycia kobiety, pobrzmiewają jeszcze, gdy ona już odeszła". Coco Chanel

"Perfumy to muzyka ciała i tak jak muzyka mogą być siłą leczącą i dodatnio wpływać na nastrój człowieka". J. Stephan Jellinek

 

 
uroda.onet.pl

05 kwietnia 2011

Chopard - Happy Spirit Magical Nights

W moim życiu byłam zakochana raz i nadal jestem, nasza miłość kwitnie jak najpiękniejszy kwiat. Jeśli miałabym zdradzić swojego mężczyznę to tylko z Chopardowskim zapachem Happy Spirit z serii Magical Nights. Gdyby ktoś miał mnie teraz zapytać jakie składniki perfum są u mnie na kilku pierwszych miejscach, to bez wątpienia, bez zbytniego zastanowienia wymieniłabym orchideę (szczególnie waniliową), karmel, pralinki... czyli te, które kojarzą się z słodyczą, miłością a nawet infantylnością. Nie można prosić o więcej, choć poza wymienionymi, w tym zapachu znajdują się również: osmantus, malinowy sorbet, ambra, yuzu (owoc w kształcie mandarynki tylko o żółtym kolorze) oraz sycylijska czerwona pomarańcza.
Perfumy te wprowadzono na rynek w 2008 roku, są bardziej zmysłową i uwodzicielską wersją Happy Spirit. Polecam na wieczór. Jest bardzo wyjątkowy, gustowny, elegancki, daleko mu do banału. Zapewniam, że pomimo tak słodkich składników jak chociażby karmel i pralinki, HP MN wcale nie jest słodki, ciężki czy kleisty, da się wyczuć subtelny powiew pudrowej świeżości. Rozwija się pięknie na skórze, trwa i trwa. Niesamowite, ale aromat pierwszych nut przypomina mi jak pyszne może być drogie schłodzone czerwone wino, które sączyłabym w ogrodzie, podczas upalnej nocy. Później perfumy te stają się bardzo ciepłe, przepełnione namiętnością, młodością, magią. Piękne. Polecam tym paniom, które nie lubią się spieszyć!

Aktualizacja: mamy rok 2018 a tego zapachu już nie ma w sprzedaży.

31 marca 2011

Kate Moss Velvet Hour

Czary - mary. Po pierwszym zapachu Kate Moss, który ponoć okazał się hitem, przyszła kolej na Velvet Hour. Pisząc tę recenzję, mam przed sobą (dzięki uprzejmości Ewy K.) najmniejszy flakon z resztą zawartości i próbuję zebrać myśli, by coś sensownego napisać. Założenie producenta jest banalne, Velvet Hour ma przywodzić na myśl seksowną i wytworną atmosferę wieczoru. Modelka, o twarzy niewinnej nastolatki, próbuje przekonać mnie, że kobiecość trzeba odkrywać każdej nocy. Czyli co? Coty, fabryka słodziaków, tym razem zaskakuje.

Reklama reklamą, nie zawsze się sugeruję. Sam zapach okazał się dosyć nietypowy, przestrzenny aczkolwiek pozostający przy skórze. Mimo tego, przez kilka poprzednich dni, ku mojej uciesze, zbierałam komplementy. I tutaj mamy haczyk, zapach ten delikatnie zmienia się pod wpływem zmiany temperatury ciała, snuje się wokół właścicielki, pretenduje do miana zapachu z "ogonem", wyczuwam wtedy pieprz. Ogólnie Velvet Hour to perfumy, które w pierwszej chwili przywodzą na myśl tylko i wyłącznie kadzidło i orient, ale po upływie godziny stają się lżejsze. Poza błękitnym pieprzem i kadzidłem, w składzie mamy m.in. drzewo sandałowe, ambrę, paczulę i frezję. Ogólnie można określić to jako drzewno - kwiatowo - pieprzną kompozycję, która z pewnością urzeknie wszystkie panie, aczkolwiek (jak w przypadku każdych perfum) ciągłe stosowanie przyczyni się do szybkiej adaptacji ciała/nosa do zapachu. Zatem najlepiej używać na wyjątkowe okazje. Pora roku, wiek, styl właściwie nie ma znaczenia. Niektórym paniom kojarzy się z Midnight Poison, gdyż oba emanują chłodem, lub... tanim zapachem z kiosku, od którego boli głowa. Dla mnie Velvet Hour jest poniekąd tajemniczy, drapieżny, uwodzicielski, aczkolwiek nigdy nie zajmie pierwszego miejsca wśród ulubionych pachnideł, bo w porównaniu z innymi (np. totalnie seksownym Womanity, Angel czy Coco) czyli o zupełnie odmiennych komponentach, okazuje się być płaskim, banalnym, wręcz śmiesznym, w tandetnej, taniej oprawie.

01 marca 2011

Max Factor Blase

Blase należy już do klasyki, ale broń Boże do przeszłości. Wciąż świetnie się sprzedaje, kobiety są w stanie wiele zrobić, by go dostać. W 2010 roku ktoś zapoczątkował plotkę, jakoby te perfumy wycofano z produkcji. Nie prawda, nadal są dostępne, trzeba tylko poszukać w osiedlowych drogeriach, ewentualnie w internecie. Co mogłabym powiedzieć o samym zapachu? Prawdziwie kwiatowa kompozycja, pasująca szczególnie jesienią i zimą, dla pań trzydziestoparoletnich, odpowiednia na wielkie wyjścia lub na co dzień. Niegdyś zapach ten wzbudzał sensację, dziś kupowany jest raczej z przyzwyczajenia, z sentymentu. Niemniej jednak potrzeba czasu, aby się z nim oswoić, polubić dziwne nuty zapachowe, które skłaniają do określania ich aldehydowymi. Dziwne nuty... ale z pewnością niepowtarzalne, bodajże nigdy nie kopiowane, poniekąd tajemnicze i odurzające. Mimo, że premiera nastąpiła w 1975 roku, Blase kojarzy mi się z latami 90tymi, wtedy kiedy kobiety zaczynały czuć się jakby wyzwolone, towary zaczynały być dostępne dla wszystkich a perfumy były po prostu luksusem. Opakowanie jest bardzo proste, ale wnętrze nie jest zwyczajne. Nawet największy flakon z powodzeniem możemy włożyć do torebki, nie będzie przeszkadzał. Jeżeli zależy nam na trwałości, wybierzmy najmniejszą wersję Blase, wówczas zapach tak szybko nie będzie się ulatniał. Trwałość dobra, ale na ubraniu, nijaka na skórze suchej. 

16 lutego 2011

Currara - Touch and Die

Touch & Die nazywam tańszym odpowiednikiem Flowerbomb, z tym, że Flowerbomb jest niezwykle urokliwy, przyciągający, wyzwalający świadomą kobiecość a Touch & Die jest jedynie tego obietnicą. Niemniej jednak to pachnidło polecam paniom niezależnym, mocno stąpającym po ziemi; paniom trzydziestoletnim i nieco starszym. Młodym dziewczynom będzie kojarzył się z wytwornością, elegancją, wieczornym wyjściem. Ogólnie mówiąc jest to kompozycja orientalno-kwiatowa z wyrazistym dodatkiem nut owocowych, które grają tutaj według mnie pierwsze skrzypce (stąd skojarzenie z Flowerbomb). Nie hipnotyzuje mnie tropikalną świeżością, nie ujmuje żadną tajemniczością i zmysłowością, jak zakłada producent, chociaż jest przyjemny w noszeniu i mogłabym perfumować skórę cały czas (tak jak w przypadku Royal Desire by Christina Aguilera). To zdecydowanie słodkie, ciepłe, otulające, słoneczne perfumy, idealne na jesień oraz zimę. Pasują o każdej porze dnia, dobrze sprawdzają się w małych pomieszczeniach, gdyż nie są trwałe. Jak widać, z wad można zrobić zalety. Skłaniam się ku temu, by powiedzieć, iż na początku może bardzo się spodobać, jest wyrazisty, zdecydowany, lecz później nie rozwija się, wygasa bezpowrotnie. Przeciwnicy zapewne powiedzą: nazwa "Dotknąć & Umrzeć" odzwierciedla ulotną zawartość. Flakon w stylu lat 80tych, prosty, do torebki. Cena zapachu nawet około 20zł za najmniejszą pojemność.

07 lutego 2011

Perfumy Aire De Sevilla Primavera

Po otrzymaniu odlewki spieszę pisać dla Was recenzję.

Primavera firmy Aire De Sevilla to prawdziwie mydlane azarazem kwiatowe, musujące, świeże pachnidło, przeznaczone na dzień (stosowaćodrobinę po porannym prysznicu), dla pań dojrzałych, które preferują spokojny tryb życia, bez niespodzianek. Dla ceniącychtrwałość, czystość , prostotę, nie pragnących i nie oczekujących żadnych zmian.

Owszem, to perfumy bardzo trwałe, ale ujawniające mylące nutyzapachowe białych lilii i… popiołu, choć tak naprawdę zawierają kwiatpomarańczy oraz jaśmin. W fazie początkowej niezbyt przyjemne, bo duszące, ostre, natomiast po około 15minutach „uspokajają się”, nieco przypominają Pure Poison od Diora oraz Glow od JLo (recenzje znajdziesz na blogu).


Dodać trzeba, iż nie są tak naprawdę obietnicą wiosny azapowiedzią jesieni, nie kojarzą się ani ze słoneczną Hiszpanią ani z gorącąmiłością, są bardzo przeciętne, niezapamiętywane, w nadmiarze męczą na potęgę, choćzmieszane z Fluo – Masaki, jeszcze jako tako dają radę. Okazują się byćsynonimem stagnacji, pogodzenia się z losem. Brakuje im tej subtelności,wyrafinowania, elegancji. Mogą uczulać skórę. Nie perfumuj tych miejsc na ciele,na których bardzo widać żyły. Primavera kosztuje 22 Euro (150ml).

23 stycznia 2011

Toksyczna kolekcjonerka perfum

My kobiety uwielbiamy używać pachnideł sygnowanych nazwiskami słynnych kreatorów mody, gwiazd i celebrytów, gdyż poszukujemy inspiracji. No właśnie tylko do czego nam ta inspiracja? Do kolekcjonowania perfum. Flakoniki przyciągają nasz wzrok jak magnes, tym samym obiecując przepiękną kompozycję wewnątrz, gwarantującą miłe, niezapomniane doznania olfaktoryczne.


My kobiety kolekcjonerki uwielbiamy zdobywać te niepozorne dzieła sztuki, występujące zwłaszcza w seriach limitowanych, mających specyficzny charakter. Dzielimy się na dwa rodzaje „zbieraczek”, zbieraczki zapachów niszowych i powszechnie dostępnych. Mamy ogromną satysfakcję z posiadania chociażby najmniejszego flakonika i samego faktu, że wyprodukowano go w niewielu egzemplarzach. Lubujemy się w prostych aczkolwiek zdecydowanych liniach lub w wykwintnych, wielokolorowych barwach.Kolekcjonerki zapachów aktualnie lansowanych wyczekują przecen. Nabyć zapach za 150zł niż za 350zł to kolosalna różnica.





Foto: uroda.onet.pl


Lepiej we wszystkim zachowywać umiar. W związku z tym przytoczę teraz historię, która przyśniła mi się wczoraj. Rozmawiałam we śnie ze starszą kobietą, użalającą się nad losem swojej córki. Cała ta opowieść przypomina scenariusz filmowy. Otóż ta córka, imieniem Dagmara, wydawała niemal każdą swoją pensję na zakup nowych perfum. Kupowała na zapas flakoniki o największych pojemnościach, co więcej, nigdy ich nie otwierała, tylko odkładała na półkę i codziennie patrzyła na kolorowe opakowania. Zaniedbywała swój wygląd zewnętrzny i kondycję psychiczną. Próbowała na siłę umawiać się z mężczyznami, lecz każdy uznawał ją za nieatrakcyjną. Perfumy miały jej rekompensować miłosne niepowodzenia, prowizorycznie poskładać skruszone serce i upodobnić do Ewy, młodszej siostry, elegantki i łowczyni męskich serc. Ewa nie potrafiła w żaden sposób dogadać się z Dagmarą, ponadto, Dagmara w ogromnej szafie ukrywała przed nią swoją kolekcję zapachów. Pewnego dnia Dagmara oznajmiła, że wyjeżdża na jeden dzień w podróż służbową i w obawie przed kradzieżą, poprosiła siostrę, by tymczasowo zaopiekowała się domem. Myśląc, że dojdą do konkretnego porozumienia, zgodziła się od razu. Tylko nie przewidywała, że będzie tam nadzwyczaj znudzona do tego stopnia, że nie będzie miała ochoty na kontakty z mężczyznami.





uroda.onet.pl


Chodziła z kąta w kąt, popijając od godziny czerwone wino, w pewnym momencie poczuła piękny zapach perfum. Zajrzała do szafy, wisiały tam same ubrania. Wydawałoby się, że owa odzież tak cudownie pachnie. Ewa zaczęła rozrzucać – w jej opinii – szmaty, w pewnym momencie przewróciła się, wewnętrzna ściana szafy odpadła i w tymże momencie ukazała się cała kolekcja nieodpakowanych perfum Dagmary. Podniosła się z podłogi i zaczęła odpakowywać perfumy, jedne po drugim. Upajała się zapachami aż w końcu zemdlała. Następnego dnia rano, Dagmara wróciła z delegacji i zastała swoją sypialnię w totalnym nieładzie. Ewa leżała wciąż na ziemi, próbując jakoś wstać. Dagmara zanosiła się od ataków złości, bo oto rodzona siostra odkryła jej największą tajemnicę. Zwariowała… I jaki z tego wniosek? Lepiej z kimś pogadać niż kupować coś na przymus. Udanych a zarazem spokojnych zakupów pachnideł Wam życzę!
 




Foto: uroda.onet.pl

16 stycznia 2011

Perfumy Kayah

Byłam nastolatką, kiedy na rynek weszły perfumy Kayah. Jak dobrze pamiętam był to rok 1997, sprzedawane były m.in. w warszawskim domu handlowym Sawa. Gwałtownie weszły na rynek i tak samo skończyła się sprzedaż. Zapach dziś zapomniany, kojarzę go jako chłodny, orzeźwiający, na lato, ale nie mam 100% pewności. Flakon na kształt w stylu dzisiejszych C-Thru, może nieco cieńszy, kolory stworzone na wzór pasków zebry. Trwało to tak krótko, było to tak dawno, że nasuwa się pytanie, czy faktycznie to były perfumy naszej rodzimej piosenkarki..? W późniejszych latach, mianowicie w 2004 roku pojawiła się informacja o międzynarodowej firmie LR International Cosmetic & Marketing, która ponoć wypuściła zapachy Kayah Woman oraz Kayah Man. Niestety (o ile faktycznie istniały) nie miałam okazji ich testować a tym bardziej nie widziałam ich w sklepach.

15 stycznia 2011

Perfumy Michaela Jacksona - Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend

Z racji tego, że na blogu prezentuję recenzje perfum, do tej pory nie było żadnej zapowiedzi. Trzeba iść dalej, zatem ta będzie pierwszą. Świat obiega właśnie informacja o wypuszczeniu na rynek perfum damskich i męskich, stworzonych w hołdzie dla Michaela Jacksona. Niedawno wydano nowy krążek (Hollywood Tonight to mój ulubiony kawałek z tejże płyty) a teraz czas na zapachy...

Oficjalna premiera perfum o nazwach Jackson`s Tribute i Jackson`s Legend ma odbyć się 7 Marca 2011 w Stanach Zjednoczonych.

O zapachach w obu wersjach na razie wiadomo jedynie tyle, że są inspirowane roślinnością rosnącą na ranczu Neverland.
Julian Rouas Paris produkuje zapachy z serii Tribute to Michael Jackson - to firma produkująca perfumy na zamówienie.


www.cache.daylife.com

Wcześniej dostępne były inne zapachy Michaela Jackona, m.in. Mystique de Michael Jackon  oraz Magic Beat z 1986 roku.

 
www.gentryselling.com

Co o tym sądzicie? Kupicie?

02 stycznia 2011

Thierry Mugler Angel

Moi znajomi nazywają mnie aniołkiem, z uwagi na mój (ponoć) słodki, niewinny wygląd, eleganckie zachowanie - za całokształt. Te pochlebne opinie oraz wiele mówiąca nazwa - Angel - przyczyniły się do tego, że wreszcie sięgnęłam po ten zapach, przy okazji obiecujący wiele słodyczy (czekolada, miód, karmel, wanilia, paczula). Nigdy wcześniej nie czytałam żadnych recenzji, wiedziałam tylko, że jest ubóstwiany przez Polki i każdego dnia "schodzi" jak świeże bułeczki, bo żadne inne pachnidło do tej pory tak nie pachniało.


Perfumy te wykreowane w latach dziewięćdziesiątych ub. wieku miały być przeznaczone dla kobiety na zewnątrz prezentującej oblicze anioła a wewnątrz skrywającej diabelską duszę. Połączenie to oraz słowa Muglera "Strzeżcie się aniołów" wywołały nie małe poruszenie, okazały się bardzo dwuznaczne, ekstrawaganckie, tajemnicze. Już sam wygląd flakonu, symbolu nieba i marzeń, obiecywał dynamizm, świeżą, rześką zawartość. Wtedy następowało rozczarowanie - z reguły bardzo pozytywne, choć pojawiały się także negatywne opinie w stylu "zapach zmarłych", "przeterminowana czekolada" i tym podobne "kwiatki". Moje odczucia tkwiły gdzieś po środku, długo nie mogłam się zdecydować czy zapach do mnie pasuje. Minął miesiąc i dopiero zużyłam małą odlewkę, którą podarowała mi koleżanka - wierna fanka tych perfum. Angel jest faktycznie nietypowy, zmysłowy, intrygujący, nie dla każdej - a dla wyjątkowej kobiety, znającej swoją wartość, stąpającej mocno po ziemi, lecz czasem oddającej się sile marzeń i wizualizacji. Przeciwnie do założeń kreatora, nie poleciłabym tego zapachu "diablicom" a dwudziesto - trzydziestoletnim "aniołom", pragnącym nieustannego zainteresowania i adoracji, ocierającym się tylko o grzech. Najlepszy według mnie na jesienne i zimowe wieczory. Ciepły, niezwykle trwały, waniliowo - czekoladowy, wyrazisty. Jeżeli zdecydujesz się używać Angela w ciągu dnia pamiętaj, że nadmiar może mdlić, przeszkadzać Tobie i otoczeniu. Subtelna doza wspaniale będzie korespondować z Twoją skórą, wyczujesz każdą nutę, przechodzącą w następną. Nawet jeżeli będzie to jednorazowa "przygoda", nigdy go nie zapomnisz. Do skomponowania zestawu możesz wybrać pomiędzy mgiełką do włosów, żelem pod prysznic lub dezodorantem w sprayu. Jeżeli masz w domu malutki kominek, naturalny podgrzewacz - wystarczy podgrzewać dwie, góra trzy krople tych perfum (zamiast do tej pory używanych olejków eterycznych) a przyjemny zapach rozejdzie się po pokoju, sprawiając, że w mig stanie się przytulny, wypełniony harmonią.