SZUKAJ NAZWY PERFUM LUB KOSMETYKÓW

03 listopada 2012

Nina Ricci - Ricci Ricci



Kiedy poznałam perfumy Ricci Ricci i zaczęłam ich regularnie używać do dziś pragnę wyruszać na podbój nocy, hipnotyzować otoczenie niesamowitą pewnością siebie; czuję, że bije ode mnie blask a wyrafinowana zmysłowość zachwyca mężczyzn, których spotykam na drodze. Oni pragną przy mnie być, dotykać mnie...

Nuty grające pierwsze skrzypce w tej fantastycznej kompozycji to rzadko spotykany rabarbar (kwaskowato – słodki, lekko ziemisty) i bergamotka (dodająca subtelnej pudrowej świeżości). W nucie serca wyczujemy aromat niezwykłego kwiatu belle de nuit, który otwiera się dopiero wieczorem i kwitnie przez całą noc. Odważnie dopełnia siłę wspomnianej bergamotki, zapewniając pozytywną energię. Po pewnym czasie zapach zmienia się i afiszuje zmysłowością, lekkością i wątpię, aby kobieta używająca Ricci Ricci nie poczuła się nowoczesną, pewną siebie, ponętną i wypełnioną namiętnością. Te cudowne uczucia gwarantują: indyjska tuberoza i francuska stulistna róża, będące symbolami miłości i piękna, radości i optymizmu. Baza zapachu to posiadająca afrodyzjakalne właściwości paczula i drzewo sandałowe; sprzyjają rozwojowi ducha, dodają tajemniczości, uroku.

Reasumując, całość jest cudowna, wyrazista, trwała, początkowo świeżo - słodka, następnie kwiatowa, kryje w sobie odrobinę skromności, magii, pożądania i rozpusty… Słodycz jest wyważona, nie absorbuje. Ricci Ricci pozostaje przy ciele, jest bardzo intymny, otulający choć momentami nieprzewidywalny, to on robi „pierwszy krok”. Na mojej skórze pachnie jak wiśnie w czekoladzie, posypane cukrem pudrem. Oryginalny, nie da się go pomylić z żadnym innym, ale trzeba się z nim oswoić. Idealny na wieczorne wyjścia lub spotkania w sypialni, seksowny i zadziorny. Kapitalnie komponuje się z czarną koronkową bielizną i wysokimi obcasami.

Obawiam się, że panie rozpoczynające podróż w krainie zapachów a tym samym używające po raz pierwszy Ricci Ricci mogą poczuć się niekomfortowo zwłaszcza, jeśli przedobrzą z dozowaniem.

Flakon dekoracyjny, szykowny, całkowicie oddający charakter zapachu. 


P.S. Jak mówi pewna pogłoska, mrożąca krew w kobiecych żyłach, perfumy te mężczyźni kupują tylko swoim kochankom, gdyż marzą o zuchwałej, nieumiarkowanej kobiecie… Czy jesteś gotowa, by taką się stać? Spróbuj użyć Ricci Ricci w fazie owulacyjnej…

15 sierpnia 2012

Jak testuję perfumy?

Jak testować perfumy? Jak używać perfum?

Kochani, od razu mówię, że nie będzie to żaden poradnik. Po prostu chcę się z Wami podzielić tym, w jaki sposób testuję perfumy. Mam oczywiście na uwadze osoby, które dopiero rozpoczynają swoją przygodę z pięknymi zapachami. Prawda jest taka, że nie zawsze możemy natrafić na kompetentną i rzetelną konsultantkę - sprzedawczynię. Szukając przyszłej pracy, pragnę taka być i wiedzę zdobytą na warsztatach zapachowych, z książek tematycznych oraz z własnego, wieloletniego doświadczenia / obcowania z perfumami przekazywać dalej. Oczywiste jest, że klient, miłośnik perfum, powinien każdy nowy zapach przetestować przed ewentualnym dokonaniem zakupu. 


Aby dokonać racjonalnej oceny, czy dany zapach jest "nasz", według mnie potrzeba nawet około dwóch tygodni. Zdarzało mi się, że recenzowałam zapachy po kilku dniach, ale z perspektywy czasu, kosmetycznych przyzwyczajeń, starzenia się skóry a przede wszystkim z uwagi na rzetelnie wykonywaną "pracę", dziś nie potrafię opisać zapachu tak szybko. Zatem uważam, że tylko długie przebywanie z wybranym zapachem perfum zbliża do wystawienia wiarygodnej oceny. "Dziś psiknęłam w perfumerii, noszę cały dzień i właśnie piszę recenzję tego brzydkiego zapachu" - nigdy nie czytam takich pseudo rekomendacji samozwańczych znawców.

 
Testy przeprowadzam najczęściej wieczorem, kiedy po całym dniu jestem już wyciszona. Perfumuję miejsca, w których żyły są najbardziej widoczne, czyli wierzch dłoni, okolice skroni, nadgarstki. Mówi się, że nos rano wykazuje najlepszą percepcję i wrażliwość na zapachy, gdyż nie jest zmęczony całodziennym wąchaniem. Zdaje się, że u mnie jest odwrotnie. Wieczorne wyciszenie i relaks sprawia, że wszystkie nuty odczytuję lepiej. Pośpiech jest najgorszym doradcą podczas moich testów. Podchodząc do pachnidła na spokojnie, oswajam się i zgłębiam tajemnice, zakamarki i trasy jakie podejmuje.
Często zdarza się, że pożyczam perfumy od koleżanek, przyjaciółek, znajomych, nigdy nie robię odlewek ze sklepowych testerów. Odlewki od pełnowymiarowych flakonów - jak najbardziej. Noszenie przy sobie dyżurnego atomizera na nic się w sklepie mi nie przyda. 

Pamiętam także o odpowiedniej temperaturze pomieszczenia. Zbyt niska, nie pozwoli zapachowi w pełni się rozwinąć. Tyczy się to przede wszystkim perfum z kategorii "świeże". 

Ostatnią kwestią, którą chcę poruszyć jest sposób, w jaki powinno się prawidłowo wąchać perfumy. Chodzi o to, aby robić mega szybkie wdechy nosem i równie szybko wydmuchiwać powietrze. Ponoć ta metoda zapobiega osiadaniu zapachu na włoskach wewnątrz komory nosowej. Przyznam Wam, że niniejszej metody wcale nie stosuję. W praktyce wygląda profesjonalnie, z pewnością jest skuteczna, ale czy rzeczywiście testowany zapach nas "upoi"?. Zapach musi mnie otaczać, chcę czuć go przy sobie...

08 sierpnia 2012

Perfumy Zephir de Rose Les Parfums de Rosine

Założycielce marki Les Parfums de Rosine, Marie - Helene Rogeon nie brakuje kreatywnych pomysłów, aby często ukazywać wielbicielom perfum nowe oblicza róży. Jak wieść niesie, w swoim podparyskim ogrodzie hoduje niemal dwieście odmian tego cudownego kwiatu. Swój sukces zawdzięcza współpracy z uznanym perfumiarzem Francois Robertem. Stworzyła z nim m.in. klasyczny La Rose de Rosine i aktualnie przeze mnie recenzowany.


Tworząc niniejsze perfumy, Rogeon miała przed oczami kobietę uczuciową, piękną, szlachetną, która ceni czystość i niewinność a jej świat jest otoczony delikatnością, świeżością, przypominającą letni poranek. Kompozycja składa się z połączenia anyżu i bazylii z ketmią piżmową i dwiema odmianami róży (bułgarska i damasceńska).

Jak faktycznie owe nuty "brzmią" na mojej skórze?

Generalnie zapach jest dziewczęcy, radosny, mocny, nieco pudrowy, niesamowicie trwały (mimo, że na skórze nie pozostawia tłustego "filmu"), odświeżający. Tuż po każdorazowym otwarciu flakonika czuję tylko zdumiewający aromat róży, natomiast po aplikacji moja skóra pachnie jedynie niepokojącymi akordami anyżu i bazylii. Niczym gąbka chłonie aromatyczne właściwości kwiatu, uwydatniając te składniki, o których chciałabym zapomnieć. Cóż, taki urok normalnej skóry z tendencją do suchej. Od początku do końca obezwładnia mnie eksplozja ziół a najdziwniejsze to, że gdzieś w tle wyczuwam różowy pieprz i cytrynę. Za cenę 300zł nie chciałam tak pachnieć. Trzeba było znaleźć wyjście z niewygodnej sytuacji. Jedynym ratunkiem, by zachować na sobie zapach róży, okazała się aplikacja na włosy. Oczywiście początkowo wyrażałam obiekcje, że to niezdrowe, bo włosy się niszczą i wypadają. Jednakże wystarczy mała kropelka Zephir de Rose delikatnie wtarta, abym mogła cieszyć się zapachem róży przez cały dzień.

Na dłuższą metę Zephir de Rose okazał się męczący, średnio co około dwa tygodnie wracam do niego, aczkolwiek nie powoduje u mnie tego, że zamykając oczy relaksuję się i "odpływam" z zachwytu. Nie czuję się elegancka. Nie jest to zapach frywolny, lubieżny, prowadzący do niebezpiecznych przyjemności.

Komu mogę go rekomendować?

Polecam przede wszystkim miłośniczkom pięknego kwiatu jakim jest niewątpliwie róża oraz kobietom, niezależnie od wieku, które oczekują od zapachu świeżości, naturalności, uniwersalności. Do takiej kategorii zaliczam również perfumy marek selektywnych: Jennifer Lopez - Glow oraz Estee Lauder - Pure White Linen.

Fajny na wiosnę i lato. Na jesień i zimę zbyt "chłodny".

Nie polecam kupować go "w ciemno" jak zrobiłam to ja.

Zephir de Rose należy do pachnideł z kategorii "ekskluzywne", flakon i opakowanie nie zwraca uwagi. Ale jego bogate wnętrze zasłania ten niedostatek.



03 lipca 2012

Polecam zakupy w Iperfumy.pl

Polecam Wam perfumerię internetową Iperfumy.pl, działającą na rynku od 2004 roku, oferującą markowe produkty w bardzo konkurencyjnych cenach.

W ofercie są m.in. perfumy znakomitych światowych producentów, kosmetyki kolorowe i pielęgnacyjne selektywnych marek.

Wśród damskich perfumeryjnych bestsellerów znajdziecie m.in. zmysłową Euforię renomowanej marki Calvin Klein i Bright Crystal z domu mody Versace. Perfumeria oferuje również moje ulubione pachnidło Womanity sygnowane nazwiskiem słynnego paryskiego projektanta mody Thierry`ego Muglera.
 
Panowie także znajdą na Iperfumy.pl swoje ulubione zapachy. Do szczególnie polecanych należy zaliczyć pełne temperamentu Davidoff – Cool Water Man i Jill Sander For Men.

Kwintesencją pielęgnacji i dopełnieniem wizerunku będzie wypielęgnowane ciało. Perfumeria Iperfumy.pl proponuje Wam m.in. perfumowane balsamy do ciała, dezodoranty i kosmetyki do opalania oraz kosmetyki do makijażu cenionych marek (m.in. Max Factor, L`oreal Paris, Lancome).

Produkty, które możecie tam kupić, pochodzą wyłącznie od certyfikowanych dostawców. O jakości, autentyczności zapachów i produktów kosmetycznych przekonałam się niejednokrotnie (kupiłam i używam m.in. genialny zapach Contradiction - Calvin Klein oraz szminkę Lancome L`Absolu Rouge). Poza tym, odwiedzając warszawskie biuro perfumerii Iperfumy.pl możecie utwierdzić się w przekonaniu, że kupujecie oryginalny produkt. Co więcej, Firma Internet Shop s.r.o. prowadząca rzeczoną perfumerię, jest świadoma, iż sukces należy budować na zaufaniu i zadowoleniu klientów.

Ja jestem w pełni zadowolona, mój portfel także. Robienie zakupów nie wychodząc z domu nigdy nie było tak przyjemne i tak proste.

14 czerwca 2012

Jak pachnie Lady GaGa?

Na pomysł napisania niniejszego artykułu wpadł jeden z fanów profilu mojego bloga, zatem już się robi!

Przyznam Wam, ale nie gustuję w muzyce jaką reprezentuje rzeczona wokalistka. Lubię muzykę instrumentalną, najlepiej z gier video. Ale nie o grach dziś mowa a o zapachu z linii Fame pt. Black Fluid czyli Czarny płyn.

Wbrew początkowym pogłoskom, jakoby debiutanckie pachnidło sygnowane pseudonimem wokalistki miało pachnieć spermą i krwią okazały się oczywiście tylko pogłoskami.. Tymczasem okazuje się być kompilacją orchidei, moreli, wilczej jagody, szafranu oraz miodu. Wnikliwi Czytelnicy wiedzą, że na punkcie orchidei mam totalnego bzika, gdybym miała ku temu możliwości, mogłabym je hodować! Kocham aromat tego kwiatu zawartego w pachnidłach takich jak, np. Calvin Klein - Contradiction. Ale wracając do tematu, kolor wody jest czarny, symbolizuje duszę sławy. Ponoć po aplikacji nie barwi skóry i w tym tkwi owa innowacja. Premiera ma odbyć się w sierpiniu tego roku. Korporacją odpowiedzialną za wyprodukowanie tego zapachu jest nie kto inny jak Coty.

Każdy miłośnik, kolekcjoner perfum chyba widział to zdjęcia, ale dla zwieńczenia wypowiedzi zamieszczam.

 
Źródło: foto ze strony assets.gcstatic.com

31 maja 2012

Perfumy Halle Berry Reveal The Passion recenzja

Reveal pomimo ponoć negatywnych opinii, należy do moich faworytów wśród marek drogeryjnych. Zachwycam się nim jesienią i zimą, bowiem jest w nim coś ciepłego, wyjątkowego, magicznego. Czy Reveal The Passion okaże się być wyjątkowych chwil kontynuacją?

Odrzuciłam sceptyczne nastawienie już po pierwszej aplikacji.

Umiarkowanie słodki po odkryciu wszystkich nut, ale początkowo mocno = pozytywnie świdrujący w nosie; namiętny, elegancki, uwodzicielski - prawdziwy "killer", czyniący mnie damą, panią sytuacji.

O ile Reveal pasuje na dzień, o tyle Reveal The Passion rezerwuję na późne wiosenno - letnie popołudnia i wieczory. Otula mnie aromatami frezji i bergamotki, raczy mangostanem i białą Michelią (drzewo radości), by na koniec uwieść akordami drzewa Okume, paczuli oraz erotycznego piżma. Całość to kwintesencja zmysłowego wdzięku kobiety, silnego charakteru, ale także romantycznej duszy. Powoduje inne postrzeganie chwil zapewniając ciepłe odprężenie, wrażenie luksusu, wyjątkowości. Nie jest ciężki, nie krzykliwy, bardzo urokliwy. Nie kojarzy mi się z prawdziwą, dojrzałą miłością, bo taka zdarza się raz na tysiąc lat... Reveal The Passion to zapach chwilowej miłości, której finałem jest alkowa. I nie mówcie, że nie wiecie o co chodzi. Namiętność trwa krótko i dlatego będziecie chętnie powracać do tego pachnidła, by dodać sobie odwagi, odkryć siebie..

Na mojej skórze utrzymuje się do 6 godzin. Pozostawia tłustą, nawilżającą warstwę co dla mnie świadczy o dobrej trwałości. Czyste piękno, warte miejsca na mojej toaletce. Polecam paniom do góra 40 roku życia; na kolacje w dobrej restauracji i na tzw. trzecie randki ze śniadaniem. Cena zależy od aktualnych promocji.

Aktualizacja: mamy rok 2018 a tych perfum już nie ma w sprzedaży. Zakończono produkcję perfum pod marką Halle Berry.





25 kwietnia 2012

Perfumy Oriflame Muse

Na stronie internetowego sklepu firmy czytamy o tym pachnidle: "Wyobraź sobie łąkę pachnącą kwiatami, gdzie źdźbła trawy delikatnie kołyszą się na wietrze, a Twoje marzenia tańczą w promieniach słońca... Do tego cudownego świata przeniesie Cię upojna woń Muse, pełna rześkich, zielonych nut i subtelnego aromatu zroszonych rosą fiołków. Całość spowita kuszącą wonią białego piżma relaksuje i uwodzi zmysły".

Zatem poza aksamitnymi akcentami fiołka, białego piżma mamy domieszkę stylowego kwiatu bzu, cedru oraz drzewa sandałowego, co całościowo tworzy kompozycję bardzo świeżą, ale także relaksującą, zmysłową i dosyć trwałą. Ten początkowo musujący zapach będzie symbolizował kobiecość, nowe lepsze życie, narodziny piękna a gdy złagodnieje - delikatność, subtelność, niewinność. Tworzy pozytywne wrażenie, jest kapitalny na niezobowiązujące wiosenno - letnie spotkania.

Nie obejdzie się bez wad, czasem może kojarzyć się z perfumami dla małych dziewczynek, bowiem mamy tu przewagę kwiatów. Na skórze suchej bądź normalnej wyda się wodnisty lub mydlany, tłustą przyjemnie schłodzi. Panuje przekonanie, że kobiety w dojrzałym, sędziwym wieku preferują pachnidła ciężkie, duszące, wyraziste. Coś w tym jest. Skóra zmienia się, zmieniając zapach. Podążając za tym przekonaniem, śmiało stwierdzę, że Muse spodoba się raczej młodym paniom, o romantycznej duszy. Grzeczna, urocza, nieskomplikowana kompozycja, która umili czas odpoczynku.

Atomizer dawkuje bardzo dużą ilość wody, przez co nie nastawiajmy się na oszczędność. Flakon na fotkach wygląda bajecznie, kształt i faktura wydają się unikatowe, obiecujące magiczną zawartość. W rzeczywistości buteleczka wygląda trochę bazarowo, zbyt wysoka, korek dosyć ciężki. Ale czy to ważne, skoro perfumy napawają mnie szczęściem i radością?

Niektóre Panie porównują Muse do Toujours Glamour od Moschino. Według mnie Muse podobny jest do Flowerparty z Y. Rocher i odrobinę do Attimo od S. Ferragamo. Muse należy do pierwszej piątki moich faworytów z Oriflame.

23 kwietnia 2012

Cacharel Amor Amor Forbidden Kiss

Niniejsza recenzja będzie krótka, ale bogata w konkrety. Zapach jest cudowny, rozweselający, rozgrzewający. Powracam do niego po raz kolejny. Zachęcam do testów i zestawienia niniejszego opisu ze swoimi wrażeniami. Jestem niemal pewna, że odniesiecie podobne. Dajcie znać w komentarzach!

AA Forbidden Kiss w ujęciu Cacharel to kompozycja stworzona z myślą o młodych buntowniczkach. Według mnie ta kompilacja to sam seks, idealna dla nowoczesnej, stanowczej i pewnej siebie kobiety, której triki uwodzenia nie są obce. O romantyczności i subtelności nie ma mowy. Musi być ostro. Bardziej zadziorna, drapieżna od klasycznej wersji Amor Amor. Początkowo podobna do propozycji Paco Rabanne - Black XS, której adresatkami miały być także młode buntowniczki. Z kolei Black XS podobny jest do znakomitej Flowerbomb.

Nuta głowy to mieszanka cytrusów doprawionych różowym pieprzem, trwa bardzo krótko i nie wyczuwam prawie w ogóle alkoholu, serce to kawa połączona z frangipani, co ostatecznie przywodzi jednak na myśl puszyste, budyniowe ciasto, bowiem do głosu dochodzi podstawa czyli grająca pierwsze skrzypce wanilia oraz białe piżmo. Nie jest oczywista, przewidywalna, na mnie pachnie pieprzem spowitym aromatem mandarynki, na mojej Mamie, właścicielce skóry dojrzałej, wyczuwam tylko kwiaty. Nie bójcie się delikatnie używać tego pachnidła rano, bowiem otuli Was ciepłem i tajemniczością. Sprawdźcie jak się zachowuje chociażby wczesnym wieczorem. Przyciągnie do Was ludzi, należy bowiem do tych specyficznych, zwanych: "z ogonem". Nie jest nadto poważny, nie przesadnie słodki czy cytrusowy, ale z pewnością wyrazisty. Składniki równoważą się, uzupełniając się w tempie dyktowanym przez rodzaj skóry. Trwałość zadowalająca, około 9 godzin. Flakon poręczny, praktyczny. Litery podobne do czcionki z filmowej sagi Twilight. 

19 kwietnia 2012

Cacharel - Noa

Nie wiem na ile moje spostrzeżenia zgodne są z przekonaniami perfumiarzy, bądź stanami faktycznymi trwałości danych perfum, ale ja ową trwałość zapachu poznaję po tym, w jaki sposób zachowuje się na mojej skórze. Parokrotnie podkreślałam, że jeśli perfumy pozostawiają tłustą powłokę a tak jest w przypadku, np. Womanity, Masaki i właśnie Noa to mam niemalże stuprocentową pewność, że "wytrzymają na mnie" znacznie dłużej niż pozostałe.

Noa aplikowana kilkakrotnie w tym samym miejscu zmienia się nie do poznania, w uporczywy, "nie-wiadomo-jaki" aromat - "bełkot" perfumeryjny. W dzieciństwie "bałam się" kwiatów tzw. smolinosów (lilii), nie dość, że brudziły to wydawały dziwny zapach, totalnie nieprzyjemny, który powrócił podczas testowania opisywanego pachnidła. A przecież nie o taki efekt mi chodziło. Zatem perfumujcie się delikatnie, nawet nie próbujcie powtarzać mojego kroku. Szybka chęć "spróbowania" nakłoniła mnie do tak nieprzemyślanego kroku.

Noa stosowana oszczędnie otworzy Wam tajemne drzwi do magicznego świata kobiecości, subtelności, czystości. Oczaruje Was każdego dnia na nowo. Jest bowiem wibrującą esencją dziewczęcej spontaniczności, wrodzonego, ale czekającego na odkrycie blasku a całość zwieńczona jest promienną kwiecistością. Polecam stosować w dzień lub wczesnym wieczorem. Mimo, iż Noa to zapach z gatunku "ciepłych" i otulających, na chłodne jesienno - zimowe dni, świetnie sprawdzi się również wiosną i gorącym latem. Urokliwy, ujmujący, nieprzytłaczający, sentymentalny i świetlisty - odważę się tu rzec, że za każdym razem wydobywa się z niego coś innego... Niby uniwersalny a jednak "z pazurem". Jego kapryśność sprawia, iż... nie mogę się z nim rozstać, napawam się pięknem i złożonością poszczególnych nut. Dyskretny, zmysłowy, ale nie erotyczny i wulgarny.

Składniki zapachowe w niespotykanej konfiguracji. Mamy m.in. kolendrę, cedr, irys, piżmo i drzewo sandałowe. Poza nutami kwiatowymi wyczuwam jakby odrobinę nut pudrowych i słodkich. Spodoba się nie tylko romantycznym nastolatkom, ale z pewnością również paniom dojrzałym, traktującym perfumy osobiście. Nie dla tych, które pragną się wyróżniać w tłumie, lub preferujących sportowy styl. Wyjątkowy na wyjątkowe okazje, np, ślub. Flakon poręczny, przypomina planetę, z małą perełką w środku, symbolizującą wiarę, biały kolor, zdrowie, bogactwo oraz harmonię umysłu, ciała i duszy. Nie posiada korka, aplikujemy bezpośrednio z atomizera. Klasyk, do którego chętnie wraca się po latach.

03 kwietnia 2012

Perfumy DKNY Pure

Przyznam szczerze, że po obejrzeniu videozapowiedzi bardzo chciałam sprawdzić ten zapach, przekonać się czy poczuję się "czysta", otulona ciepłem i niewinnością. Donna Karan tak opisuje Pure: “(...) dotyka esencji tego, kim jestem, w jaki sposób żyję, co jest dla mnie ważne, ludzi i dzieci, które kocham oraz poczucia jedności z naturą. Dotyczy tych ulotnych chwil w życiu, kiedy czujemy się szczęśliwi i wszystko dookoła wydaje się być czyste i proste”. I w tym momencie następuje niekoniecznie miłe zaskoczenie, rozczarowanie bym powiedziała. Kompozycja łączy aromaty kwiatu lotosu, wanilii, frezji, storczyków. Flakon inspirowany delikatną kroplą deszczu kryje w sobie zapach naprawdę delikatny, wręcz ulotny, nie trzyma się długo na skórze, przeznaczony raczej na poranne godziny wiosennych weekendów. Testowałam kilkakrotnie na skórze, starając się dać szansę, jednakże po dłuższym namyśle nie zamierzam więcej do niego wracać. Potraktuję to jako jednorazową przygodę z niezbyt szczęśliwym zakończeniem. Opinie, zasłyszane o Pure są niezbyt chwalebne, aczkolwiek zdarzają się również te pozytywne typu: "niebo", "cudo" itp. Sto razy lepiej spisuje się jednak dezodorant perfumowany z tejże serii, lepiej wyczuwam zawarte w nim akordy zapachowe.

02 marca 2012

Filozofia wyboru wonnych pachnideł

Można śmiało stwierdzić, że każde perfumy posiadają jak gdyby własną osobowość, mniej lub bardziej uwidocznioną w kampaniach reklamowych i w samej kompozycji. Cała tajemnica tkwi w rękach twórców (perfumiarzy), zwartego sztabu specjalistów ds. reklamy, promotorów, testerów, którzy umiejętnie dobierając składniki, wybierając ambasadorów danej marki oraz badając światowe rynki, kreują cudowne kompilacje, dla których „tracimy głowę”. Same słowo perfumy potrafimy skojarzyć z bogactwem, elegancją, zmysłowością a nawet dynamizmem czy przeciwstawną subtelnością.

Zapach, zwłaszcza dla kobiety, jest dopełnieniem żmudnie wypracowanego wizerunku, co więcej, podkreśla jej charakter, zasadniczo wpływa na nastrój, pewność siebie. Zabezpiecza intymną przestrzeń przed nagłym atakiem świata zewnętrznego, staje się maską, zasłoną prawdziwego ja, bądź przeciwnie, uzewnętrznia to, kim aktualnie jesteśmy lub pragniemy się w krótkim odstępie czasu stać. Wymienione cechy są dowodem na to, jak wiele kobiet uwielbia magię zamkniętą w fantazyjnych flakonach i co ważne, dostępną niemalże na wyciągnięcie ręki.

Perfumy mówią innym o nas nieco więcej niż mogłoby się nam wydawać. Można roztaczać piękną woń francuskim pachnidłem, ale mieć głos jak tania cizia, udająca paryską elegantkę. Zatem wybór odpowiedniego pachnidła to niebywała sztuka. Również nie sztuką jest wydać sporą sumę na migocący bajerami flakon, sztuką jest również odpowiednio „nosić” jego zawartość.

Proponuję dobór perfum w czterech kategoriach: figury, osobowości, skóry (cery) oraz wykonywanego zawodu.

FIGURA:


Puszyste panie, świadome tego, iż piękno nie zna rozmiaru, winny jednak przełamać swój wizerunek subtelnymi kompozycjami, nienarzucającymi się. Mocne, pudrowe nuty można zastąpić ulotnymi, kwiatowymi. Do pań o szczupłych budowach ciała pasują zapachy słodkie, owocowe, ciężkie.



uroda.onet.pl


OSOBOWOŚĆ:


Nie raz pragniemy zaznaczać swoją obecność super strojem, uwydatniającym walory sylwetki, jednocześnie zapominając o naszym typie osobowościowym. Perfumy zdominowane nutami kwiatowymi będą pasowały do wiecznych wdzięcznych romantyczek, filozofek i poetek. Także dla tych poważnych i zdeterminowanych. Nuty kwiatowe, uznawane przeze mnie za najbardziej pozytywnie wpływające na nasz nastrój, polecam szczególnie tym kobietom, które nie odróżniają szczęścia od smutku. Pasjonatki sportu i egzotyki, optymistki pełne entuzjazmu i zdecydowane w dążeniu do celu – do nich pasują perfumy zawierające świeże, rześkie, owocowe nuty. Trzeci typ – klasyczny – dotyczy pań, preferujących sytuacje proste, zrozumiałe, oczywiste. Tak samo w modzie i urodzie. Nuty klasyczne, tj. wetiwer, drewno sandałowe czy paczula to aromaty bez zbędnych szaleństw, choć charakteryzujące się znaczną wyrazistością.




uroda.onet.pl

SKÓRA:


Podczas pisania poszczególnych recenzji, zwracam uwagę na to, jak długo testowane zapachy „trwają” na skórze normalnej, suchej, tłustej. Właścicielki skóry normalnej mają szerokie pole do popisu, mogą wybierać spośród wszystkich kompozycji, aczkolwiek z pewnością przyznają mi rację, że trwałość perfum będzie średnia. Na skórze tłustej pachnidła pachną dwa razy dłużej a co za tym idzie, intensywniej. Dobrym wyborem okażą się łagodne, delikatne kompilacje. Jeśli chodzi o skórę suchą… jest z nią masa problemów. Wiecznie głodna nawilżenia, wchłonie zapachowe olejki niczym gąbka, w wyniku czego ślad po zapachu zniknie nawet po 15 minutach. Można zwiększyć częstotliwość aplikacji nawet intensywnych perfum. Nie będą wydawać się „trudne”, przytłaczające.


PRACA:


Nowy zapach to określanie swojej osobowości na nowo. Warto nosić ulubione perfumy z dumą, wdzięcznością i ogromną przyjemnością. Przecież zasługujemy na szczęście...

28 stycznia 2012

Perfumy Jennifer Lopez Still

Właśnie trzymam w ręku 100ml flakon zapachu marki Jennifer Lopez - Still. W zależności od kąta nachylenia mieni się dwoma kolorami: pudrowego różu i jasnego brązu, co daje efekt starego złota. Faktura przedniej części buteleczki: trójkąty. Z tyłu gładka, z mianem perfum. Szyjkę atomizera ozdobiono pierścionkiem z oczkiem imitującym brylant. Próbowałam go zdjąć, niestety nie dało się. Korek przezroczysty, kształtem taki sam jak w innych zapachach (np. w Live). 100ml to największa pojemność flakonu; trochę nieporęczna, ale na dłużej Wam starczy. Niemniej jednak całość wygląda estetycznie, minimalistycznie, neutralnie, ładnie prezentuje się na podświetlanej toaletce, ale oczywiście jeżeli zależy nam na jakości, to przechowywanie w kartoniku i w ciemnym miejscu wskazane.

Przypomniały mi się słowa pewnej pani, zasłyszane jeszcze z dzieciństwa: "perfum nigdy nikomu nie pokazuję, zawsze trzymam je schowane głęboko w szafie; to jest moja tajemnica, nie zdradzam jej nazwy". Już wtedy interesowało mnie wszystko co było kolorowe, po prostu piękne. Uwielbiałam nosić kwieciste apaszki mojej Mamy, zawsze cudownie pachniały. Te charakterystyczne aromaty pamiętam do dziś. Trwają we wspomnieniach. Trwają. A Still oznacza trwać, stać bezgłośnie, uciszać się. Charakter zapachu nie odpowiada wg. mnie nazwie. Pachnidło jest zwiewne, orzeźwiające, cytrusowe, kwaskowate. W mojej opinii jest synonimem ulotności chwili, delikatności skóry, ale nie trwania, bezgłosu.

Początkowo wyczuwam bardzo wyraziste nuty pieprzu, mocno zaparzonej herbaty earl grey z nutami mandarynki. Róża, frezja i jaśmin tworzą specyficzny mydlany efekt, który jednoznacznie przegrywa z herbacianym i pieprznym aromatem. Light Blue, Green Tea to perfumy, do których jak dla mnie, potencjalnej klientki, Still jest trochę podobny.

Still wyczuwam w dwojaki sposób. Jakkolwiek dziwnie to zabrzmiało, coś w tym jest. Na nadgarstkach subtelnie pachnie tylko frezjami i mandarynkami, natomiast na ubraniu bardzo mocno czuję pieprz i gorzką herbatę. Biorąc pod uwagę całokształt tejże kompozycji, poleciłabym Still kobietom po 25tym roku życia; beztroskim, radosnym, zawsze pogodnym dziewczynom dziewczynom oraz paniom na co dzień wykonującym rutynowe prace biurowe. Odrobina świeżości w ciągu dnia nigdy nie zaszkodzi.

Wiosenny, dzienny, nie ma obawy przed "przedawkowaniem". Jeśli szukacie słodyczy, to absolutnie w nim jej nie ma. Still ma swoich zwolenników; pieprz dodaje bowiem wyjątkowego wyrazu i elegancji, jednakże ma także przeciwników, uznających go za zbyt łagodny w późniejszych fazach i nietrwały. W przeciwieństwie do innych propozycji marki Jennifer Lopez, Still krótko utrzymuje się na ubraniach, zwłaszcza tkaninach bawełnianych a dłużej na skórze. 

12 stycznia 2012

Perfumy Oriflame City Oasis

Czy potraficie określić w jaki sposób przyswajacie nową wiedzę? Jesteście wzrokowcami, słuchowcami a może kinestetykami tak jak ja? Odsyłam Was do artykułu TUTAJ. Niewątpliwie brzmi jak horoskop, zatem te trzy typy "ucznia" nie odnoszą się tylko i wyłącznie do nauki a do życia codziennego także. Dlaczego zdecydowałam się o tym mówić akurat teraz? Jeżeli jesteście kinestetykami to na pewno na określone zapachy mówicie "prosto z mostu", "cuchnie jak diabli", "śmierdząca robota" albo "pachnie rewelacyjnie". Nazywacie rzeczy po imieniu, swoje stanowisko wyrażacie niezależnie od rodzaju sytuacji, macie niezwykle wyczulony zmysł smaku, dotyku i węchu. Przyznam się Wam, że im jestem starsza, tym bardziej różne rodzaje zapachów dają mi się we znaki, nawet pomimo alergii, która co pewien czas powraca. Cóż, taki urok chemikaliów w potrawach, kosmetykach i no właśnie... w perfumach. Perfumiarz powie, że im więcej składników zapachowych testuje, wącha, tym jego węch jest bardziej czuły. Ja to określam mianem "nadwęchu", co u mnie chyba objawia się coraz bardziej. Ma to, owszem same zalety. Rozpoznacie chociażby ile Wasz partner wczoraj! wypił. Już czuję uśmiech na Waszych twarzach, ale przejdźmy do meritum tego wpisu, mianowicie do recenzji City Oasis.
 
Cytując Oriflame: "(...) zapach, w którym kryje się potęga życia i moc natury! Pulsujący, wibrujący, budzi w Tobie zew przygód. Owocowy koktajl śliwkowo-jabłkowy z dodatkiem toffi to nieprzerwany strumień radości i energii", nie trudno przyznać im rację. Producent ma rację, dodałabym jeszcze, że jest to bardzo słodkie, subtelne, ale i rozgrzewające zmysły codzienne pachnidełko. Mieszanka: śliwko - jabłko - toffi przypomina mi smak wielokwiatowego miodu z nutą delikatnego orzeźwienia zimnego jabłkowego soku, aczkolwiek toffi dopiero czuję w fazie końcowej. Niektórym paniom City Oasis przywodzi na myśl smak lodów owocowych. W nadmiarze nieco mdłe, infantylne, niezbyt trwałe na skórze, ale za to bardzo trwałe na ubraniach. Niemniej jednak warto zaopatrzyć się już teraz, by powitać wiosnę i lato z promiennym, radosnym, pozytywnym zapachem. Ja zużyłam bez przykrości i zbytniego zachwytu, bo nie są to moje "klimaty". Mimo, że perfumy są słodkie, wydały mi się niedojrzałe. Przetestowałam, nie licząc na fajerwerki. Faktura flakonu przypomina luksfery.